Mocne słowa. Hydrolog: Należy rozpocząć dyskusję o przesiedleniach
Od tygodnia w południowej części Polski trwa powódź, która powoli zaczyna przesuwać się w kierunku północnym. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja we Wrocławiu jest pod kontrolą. Z kolei m.in. w Nysie, Kłodzku czy Lądku-Zdroju trwa usuwanie skutków powodzi. Straty już teraz szacowane są na wiele miliardów złotych.
Trwa dyskusja nad tym, kto jest odpowiedzialny za powódź oraz jak w przyszłości uniknąć takich kataklizmów. Kierownik Katedry Hydrologii i Klimatologii UMCS w Lublinie dr hab. Stanisław Chmiel zaznacza, że nie da się w 100 proc. zabezpieczyć przed powodziami. – Katastrofy mają to do siebie, że są nieprzewidywalne. Oczywiście można było lepiej się przygotować do tej powodzi, ale to nie jest kwestia jednego czy dwóch miesięcy, tylko wielu lat. Rozmowy na temat sposobu ochrony przeciwpowodziowej się odbywały, ale nie zawsze podejmowano adekwatne decyzje. Dobrą z pewnością była inicjatywa budowy zbiornika w Raciborzu, dzięki któremu jest większa szansa na ochronę Kędzierzyna, Opola, czy Wrocławia – mówi.
Czas na przesiedlenia?
Prof. UMCS zaznacza, że wciąż mamy w Polsce za mało zbiorników retencyjnych, głównie dotyczy to obszarów występowania powodzi błyskawicznych. Wskazał na potrzebę budowy suchych zbiorników przeciwpowodziowych (polderów) w obszarach górskich i podgórskich. – Jednak i to nie gwarantuje całkowitej ochrony. Wątpię, że jest w ogóle możliwość wybudowania tylu zbiorników, żeby nie było zagrożeń powodziowych. Zdarzają się bowiem katastrofy, których nie da się po prostu powstrzymać – wskazał.
Prof. UMCS wskazał, że priorytetem powinno być ograniczenie zabudowy na terenach zalewowych, aby złagodzić skutki ewentualnych powodzi. – O ile w ostatnich latach powstały mapy obszarów zalewowych dla głównych rzek, to brakuje ich jeszcze na terenach mniejszych rzek, ich dopływów, dla cieków okresowych, a nawet suchych dolin, którymi odbywa się sporadycznie spływ powierzchniowy. Tam właśnie mamy do czynienia z wydawaniem nowych pozwoleń budowalnych. Jak pokazała obecna sytuacja, właśnie małe cieki stały się dużymi, rwącymi rzekami, i to przyczyniło się do tylu nieszczęść – wyjaśnił ekspert.
Jego zdaniem należy też rozpocząć dyskusję na temat propozycji przesiedleń dla osób zamieszkujących na obszarach zalewowych. Najlepszym momentem do tego – według prof. Chmiela – jest właśnie okres bezpośrednio po powodzi, wtedy ludzie są najbardziej skłonni do podjęcia takich decyzji. – Należy sobie zdawać sprawę, że są to bardzo trudne decyzje dla osób zamieszkujących takie obszary – przyznał ekspert.